Pokuszę się o małą rozprawkę dla potomnych, bo temat co jakiś czas powraca i warto odpowiednio go uszanować.
"Węgiel w płynie" to aldehyd glutarowy w odpowiednim rozcieńczeniu. Podaje się go jako źródło węgla, choć nie jest dla roślin dostępny bezpośrednio. Żeby był dostępny, musi być najpierw zamieniony w preferowane przez rośliny źródło węgla, czyli w CO2. Dzieje się tak za sprawą bakterii rozkładających aldehyd. Istnieje na ten temat sporo badań, bo aldehyd glutarowy jest szeroko wykorzystywany i musiał być zbadany na okoliczność wpływu na środowisko, metod usuwania ze ścieków, toksyczności itd. Streszczę kilka faktów z badań, żeby każdy mógł sobie wyrobić zdanie, czy warto używać "carbo" w praktyce akwarystycznej.
Na początku warto wspomnieć, że aldehyd jest silnie toksyczny. Naprawdę mocno toksyczny, nie radzę np. wąchać "carbo", bo opary uszkadzają błony śluzowe. Nie można go podać do zbiornika zbyt dużo, bo zabijemy wszystko co w nim żyje. Aldehydu używa się do sterylizacji wysokiego stopnia, np. narzędzi chirurgicznych, naprawdę mocna sprawa. Warto pamiętać o toksyczności "carbo", bo ten temat będzie się przewijał w całej dalszej opowieści.
Cząsteczka aldehydu glutarowego ma 5 atomów węgla. Zakładając, że zostanie rozłożona przez bakterie tak, że każdy atom węgla zwiąże się z tlenem dając CO2, to z jednego mola aldehydu możemy wycisnąć 5 moli CO2. Fajna wydajność, choć w praktyce nieosiągalna. Badania nad biodegradacją w środowisku wodnym aldehydu znakowanego izotopem węgla wykazały, że max 80% węgla "zamienia się" w CO2, reszta trafia do osadów dennych uwięziona w związkach nierozpuszczalnych.
Do tego dochodzi toksyczność. Nie możemy lunąć tego "carbo" ile dusza zapragnie, bo wybijemy życie. Należy trzymać się zaleceń producenta i przekraczać je tylko z pełną świadomością tego, co się robi. Aldehyd lany zgodnie z przepisami daje maksymalnie około 2 ppm CO2 (na podstawie stężeń aldehydu w różnych produktach typu "carbo" z zastosowaniem zalecanego dawkowania). Rozkład "carbo" trwa przeważnie około 10h (zależy od temperatury i aktywności biologicznej zbiornika), w tym czasie powoli uwalnia się CO2, z prędkością średnio 0,2 ppm na godzinę. Gra niewarta świeczki, skoro sama wymiana gazowa przez lustro daje stały dopływ CO2 na poziomie 3-6 ppm. ;p Tak więc "carbo" jako źródło węgla d...y nie urywa.
To nie koniec. Badania wykazały również, że podawanie "carbo" wyraźnie SPOWALNIA wzrost roślin. Aldehyd jest toksyczny i to są właśnie skutki. Czemu więc jest to w sprzedaży? Bo tak naprawdę po "carbo" rośliny wyglądają ładniej, więc wydaje się, że działa. Ładny wygląd to też skutek toksyczności, "carbo" jest bardzo skuteczne w zabijaniu glonów. Wrażliwe na "carbo" są np. drobne glony porastające liście. Bardzo szybko padają, rośliny faktycznie stają się ładniejsze i wyglądają zdrowiej. Niestety tylko pozornie, bo w rzeczywistości rosną gorzej.
W zasadzie jedyne zastosowanie "carbo", jakie można sobie wymyślić w praktyce akwarystycznej, to właśnie zwalczanie glonów. Faktycznie, aldehyd jest BARDZO skuteczny w walce z sinicami i glonami, nawet krasne i compsopogon wymiękają przy nim. Taka kuracja wymaga jednak znacznego przekroczenia dawek zalecanych i nie może być długotrwała. Nie polecam poza naprawdę krytycznymi sytuacjami, są mniej drastyczne metody.
Potencjalnie drugie zastosowanie, to dokarmianie bakterii.

Faktycznie, po "carbo" szybciej zatykają się gąbki (zarastają biofilmem). Szkoda tylko, że jedynie pewna grupa bakterii tlenowych ma z tego radochę, bo akurat konsumuje aldehyd. Reszta ma pecha, "carbo" ułatwi im opuszczenie tego łez padołu.
Do sprawy octu odniosę się w innym czasie i w stosownym wątku.
